Nadszedł czas na kolejną rowerową wyprawę! Tym razem cel: Bałkany. Zbieramy ekipę, która po studiach rozproszyła się po Polsce. Ja i Daro jedziemy z Warszawy, Rutek i Paula z Wrocławia, w Krakowie czeka na nas Gryszka. Kolejny przystanek - Budapeszt. Męska część wyprawy dotrze tam na rowerach, dziewczyny wsiadają w bus Orangeways. Potwierdzone mailowo, bus zabierze nasze rowery! Zdecydowanie wygodniejszą formą podróży do Budapesztu byłby pociąg - z Warszawy jedzie 10 godzin i zostawia pasażerów w centrum miasta. Niestety przewożenie nim rowerów jest rzeczą ryzykowną. Na stronie pkp pociąg ma oznaczenie, jakoby posiadał wagon do przeworzenia rowerów, natomiast pani w informacji twierdzi, że obowiązuje to tylko na terytorium Polski. Po przekroczeniu granicy rower ma wysiąść. I rzeczywiście słyszeliśmy o przypadkach, gdy jeden konduktor po zachęcie pieniężnej przymykał oko, ale kolejny już kazał wysiadać w środku nocy. Alternatywą jest odkręcenie przedniego koła i owinięcie całości folią albo zapakowanie w karton. Wtedy rower zmienia status z pojazdu na bagaż. Ponoć działa. My wolałyśmy nie ryzykować. Zbiórka w Budapeszcie w poniedziałek. Potem pociąg zabierze nas do Szegedu i stamtąd rozpoczynamy pedałowanie. Na trasie Belgrad, Sarajewo, aż do Chorwacji i 24 godzinny powrót busem do domu. Mamy nadzieję, że będzie tak:
Trzymajcie kciuki za formę i ładną pogodę!